czwartek, 10 maja 2018

"Najlepsze przed Tobą!"


Za mną kolejny start rowerowy - tym razem Solid MTB w Śremie. Krótko po przebytej właśnie chorobie, zawody okazały się nie lada przeprawą: osłabiony organizm dość szybko dał znać zmęczeniem, trasa była bardzo wymagająca jak na moje możliwości, pogoda - choć piękna - także nie ułatwiała zadania: gorąco, sucho, słonecznie... W pewnym momencie przewróciłam się, boleśnie uderzając o wystający korzeń. Długo nie mogłam się podnieść, a kiedy już wstałam, trudno mi było wsiąść z powrotem na rower. Dalsza jazda była walką z bólem i coraz bardziej czarnymi myślami pojawiającymi się w mojej głowie. Kiedy w końcu dotarłam do mety, poczułam ulgę i potworne zmęczenie. Nie było fajerwerków, szalejących endorfin, entuzjazmu i zachwytów. Ten wyścig pokazał mi, że brakuje mi wielu umiejętności, a kolarstwo górskie odsłoniło kolejne, trudne oblicze. Mimo wszystko jednak - wygrałam. Walcząc z bólem, przypomniałam sobie, jak kiedyś podczas jazdy konnej spadłam, tłukąc się boleśnie: wtedy moja trenerka powiedziała, żeby jak najszybciej wsiadać na konia z powrotem -  by nie dać się zdominować lękowi i nie pozwolić, by w mojej głowie powstały bariery. To pozwoliło mi na cieszenie się konną jazdą przez długi czas, a upadki nie były już takie straszne. Tak było i tym razem: ukończyłam ten wyścig, a kiedy ból minął, ze zdwojoną energią zabrałam się do dalszych treningów. Zwyciężyłam! :)

Solid MTB Śrem i upragniona meta :)
 Prawdziwym rarytasem był dla mnie trening outdoor, organizowany przez Adrenalina Fitness a prowadzony przez Artura Kozala (FTI), który niezmiennie pozostaje dla mnie autorytetem jeśli chodzi o kolarstwo, a prowadzone przez niego zajęcia uwielbiam i chłonę w każdym calu :) I choć okazało się, że nie umiem wchodzić w zakręty, hamować, a przy próbach podjazdu w piaszczystym terenie znowu się wywracałam, byłam zachwycona :) To ogromna frajda uczyć się doskonale przy tym bawiąc - i miałam to szczęście po raz kolejny tego doświadczyć. :)

trening z Arturem - nauka wchodzenia w zakręty
Nadszedł wreszcie czas na trening z grupą biegową. Cały mój dzień był wypełniony zajęciami i kiedy zbliżał się wieczór, najzwyczajniej byłam zmęczona. Bardzo jednak chciałam spróbować biegania - dawno tego nie robiłam, a tu Pogoń za Wilkiem coraz bliżej, poza tym - czułam się dobrze, kontuzja nie dokuczała od dłuższego czasu... Postanowiłam tym razem się nie oszczędzać i - udało się! :) Interwały poszły cudownie, po pierwszych powtórzeniach złapałam równy oddech, czułam, że moje nogi pracują miękko, a całe ciało jest mocne, stabilne, ruchy są płynne, skoordynowane, harmonijne. Miałam wrażenie, ze mogę tak biec bez końca... Po całodniowym zmęczeniu nie pozostał nawet ślad. A ja wybiegłam myślami do Pogoni za Wilkiem, Biegu na Wielką Sowę, Biegu Eleganta... Wróciło przekonanie, że mogę, że się uda. Bieganie - moja miłość - pozwoliło mi na nowo wrócić do siebie, zanęciło cudownymi doznaniami, uwiodło po raz kolejny, nie pozwalając od siebie odejść. Znów stałam się najszczęśliwszą osobą na świecie :)

po treningu z AF Team :)
I na koniec... Są takie chwile i takie czynności / aktywności, kiedy czujesz niesamowitą harmonię i płynność ruchów, jedność z otaczającym światem... Kiedy jest wręcz idealnie. To na przykład jazda po gładkiej szosie, gdzie nogi pracują lekko, a ciało staje się jednością z rowerem; to bieg przez leśne ścieżki, kiedy wiesz, że jesteś tylko Ty i przyroda, oddychasz spokojnie, a poczucie wolności ogarnia Cię od stóp do czubka głowy; to galop na końskim grzbiecie, zapach końskiego potu i powiew wiatru na skórze; to moment, kiedy wspinasz się w skale, wreszcie zawisasz na samym szczycie, na końcu liny i czujesz, że cały świat jest u Twych stóp; kiedy płyniesz w otwartych wodach, a Twoje ciało przeszywa taflę jeziora, bezszelestnie, spokojnie, suniesz jak strzała... Jednym z tych magicznych momentów jest TGU (Turkish Get-Up). Pokochałam to ćwiczenie od pierwszej próby i za każdym razem, kiedy je wykonuję, czuję tę samą opisywaną wcześniej harmonię, płynność ruchów, mam wrażenie, że jest to po prostu spełnienie w każdym calu. Na tę chwilę moje ciało, umysł, emocje stają się wyciszone, skupione, spokojne. Silne. To nie tylko ćwiczenie - to jest jak... medytacja, relaks, oczyszczenie. Przesadzam? Zachęcam do spróbowania: Łukasz w LOFT Fitness jest najlepszym prowadzącym zajęcia z kettlebells - najlepszym, bo sprawia, że czuję się bezpiecznie i nie boję się ciężarów. Bo wiem, że nie stanie mi się krzywda. Próbuję zatem, wciąż przekraczam swoje granice i wiem, że mogę dużo więcej!
Wspominam słowa Rafała po ostatnim treningu: "Najlepsze przed Tobą!" - i tego się trzymam :)

zajęcia w LOFT Fitness i moje ukochane TGU (ja to ta z tyłu ;))
 

2 komentarze:

"Bo w tym życiu to nam jakoś życia ciągle mało"

Nie mówcie, że coś w życiu jest niemożliwe. Albo, że się nie da, nie uda, nie można... Ostatnie miesiące pokazują mi, że w ciągu krótkiego c...